Pan swojego życia, świata i wsi.
#paniironii
To jest jednak prawda, że jeśli wejdziesz między wrony to musisz krakać tak jak one, choć dzisiaj rozumiem to inaczej. Zupełnie nieświadomie zmieniamy się pod wpływem tego co nas otacza, osób, tradycji, obyczajów. Tylko po co? Wiadomo, dobrze jest umieć się dostosować, ale trzeba uważać, żeby po drodze nie zgubić samego siebie, bo przecież cechuje nas to co wynieśliśmy z domu.
Paluch nawinął: "teraz jedyne co się liczy to żyć z samym sobą w zgodzie i by nasze życiorysy już pisały się spokojnie". Wydaje mi się jednak, że spokój osiągamy wtedy kiedy wiemy kim jesteśmy, a kim jesteś skoro nie bronisz tego w co wierzysz?
Sama często wątpię, każdy wątpi. Zastanawiam się, że może to w co wierzę, to kim jestem, to co mam jest nic nie warte, że może mego miejsca wcale tutaj nie ma #Planet. I właśnie wtedy przypominam sobie, że odnajdę kierunek w tym czego nauczyli mnie rodzice to raz, a dwa - we własnej głowie, przecież ja sama kreuje siebie.
Moi znajomi zawsze się śmieją, że moim ulubionym zdaniem jest: Wszystko jest stanem umysłu.
Jeżeli w to nie wierzysz to masz jeszcze czas, żeby do tego dorosnąć. Wszystko siedzi w naszych głowach, to nasz klucz do wszelakich drzwi i broń na wszystkie mury.
Dla fałszu nie mam litości i to się nigdy nie zmienia #Paluch. Nie potrafię znieść tego jak można być z kimś blisko przez kilkanaście lat, a następnie dowiadywać się, że z ust takiej osoby wychodzą niepochlebne dla Ciebie słowa, że tak to delikatnie ujmę. Sama nigdy w życiu nie ośmieliłabym się, zresztą nawet bym nie chciała, nie mogłabym wręcz żyć z tym, że mogę zrobić osobie, która była dla mnie ważna przez tyle lat (mimo tego, że już nie jest lub nie jest ważna w taki sam sposób) taką krzywdę. Po prostu chodzić i opowiadać najróżniejsze, najdziwniejsze i grubo pokolorowane rzeczy osobom zupełnie obcym. Konkretnie słaba opcja.
Mówię o tym dlatego, że zmieniamy się zmieniając otoczenie. Pewnie dlatego mówi się, że to ludzie cechują miejsca. So true.
Gdzieś przeczytałam, że osobę trzeba poznać trzy razy: sam na sam, w towarzystwie i po alkoholu. Osobiście uważam, że to zwykłe brednie. Widocznie jestem osobą, która nie ulega wpływom. Fajna sprawa, polecam.
Narzekam, bo przykro jest patrzeć na osobę, którą znało się na wylot, a teraz zadawać sobie pytanie: kto to jest?
Jasne jest, że się zmieniamy, ale warto odróżniać zmiany od zatracania własnych wartości.
Madame Cogito
xoxo