środa, 27 sierpnia 2014

zawsze razem, w sekundę osobno

    Nie powinno w ogóle istnieć stwierdzenie, że ludzie się nie zmieniają. Z tego względu, że zmiany są nieuniknione. Każdego dnia dzieje się coś co po kawałeczku nas zmienia. No tak, tylko teoretycznie z wiekiem powinniśmy się zmieniać na lepsze, bo przecież więcej wiemy, więcej doświadczyliśmy, wiemy już co wolno, a czego się nie powinno. Problem pojawia się kiedy widocznie zmieniamy się na gorsze i widzą to wszyscy oprócz nas samych, a przecież powiedzieć sobie nie damy, bo kto wie lepiej niż ja sam?
Pan swojego życia, świata i wsi.
#paniironii
    To jest jednak prawda, że jeśli wejdziesz między wrony to musisz krakać tak jak one, choć dzisiaj rozumiem to inaczej. Zupełnie nieświadomie zmieniamy się pod wpływem tego co nas otacza, osób, tradycji, obyczajów. Tylko po co? Wiadomo, dobrze jest umieć się dostosować, ale trzeba uważać, żeby po drodze nie zgubić samego siebie, bo przecież cechuje nas to co wynieśliśmy z domu.
Paluch nawinął: "teraz jedyne co się liczy to żyć z samym sobą w zgodzie i by nasze życiorysy już pisały się spokojnie". Wydaje mi się jednak, że spokój osiągamy wtedy kiedy wiemy kim jesteśmy, a kim jesteś skoro nie bronisz tego w co wierzysz?
    Sama często wątpię, każdy wątpi. Zastanawiam się, że może to w co wierzę, to kim jestem, to co mam jest nic nie warte, że może mego miejsca wcale tutaj nie ma #Planet. I właśnie wtedy przypominam sobie, że odnajdę kierunek w tym czego nauczyli mnie rodzice to raz, a dwa - we własnej głowie, przecież ja sama kreuje siebie.
    Moi znajomi zawsze się śmieją, że moim ulubionym zdaniem jest: Wszystko jest stanem umysłu.
Jeżeli w to nie wierzysz to masz jeszcze czas, żeby do tego dorosnąć. Wszystko siedzi w naszych głowach, to nasz klucz do wszelakich drzwi i broń na wszystkie mury.
Dla fałszu nie mam litości i to się nigdy nie zmienia #Paluch. Nie potrafię znieść tego jak można być z kimś blisko przez kilkanaście lat, a następnie dowiadywać się, że z ust takiej osoby wychodzą niepochlebne dla Ciebie słowa, że tak to delikatnie ujmę. Sama nigdy w życiu nie ośmieliłabym się, zresztą nawet bym nie chciała, nie mogłabym wręcz żyć z tym, że mogę zrobić osobie, która była dla mnie ważna przez tyle lat (mimo tego, że już nie jest lub nie jest ważna w taki sam sposób) taką krzywdę. Po prostu chodzić i opowiadać najróżniejsze, najdziwniejsze i grubo pokolorowane rzeczy osobom zupełnie obcym. Konkretnie słaba opcja.
Mówię o tym dlatego, że zmieniamy się zmieniając otoczenie. Pewnie dlatego mówi się, że to ludzie cechują miejsca. So true.
Gdzieś przeczytałam, że osobę trzeba poznać trzy razy: sam na sam, w towarzystwie i po alkoholu. Osobiście uważam, że to zwykłe brednie. Widocznie jestem osobą, która nie ulega wpływom. Fajna sprawa, polecam.
Narzekam, bo przykro jest patrzeć na osobę, którą znało się na wylot, a teraz zadawać sobie pytanie: kto to jest?
Jasne jest, że się zmieniamy, ale warto odróżniać zmiany od zatracania własnych wartości.






Madame Cogito
xoxo

wtorek, 26 sierpnia 2014

pierwszy raz

    Jakie to piękne, że na świecie nie ma ludzi idealnych, istnieją tylko nasze własne - wyimaginowane ideały, ale przecież gdyby ideały istniały świat byłby okropnie nudny. Możecie się ze mną nie zgodzić, wolność słowa i myśli, aczkolwiek ostatnio przeczytałam gdzieś piękny tekst:
On nie jest idealny i Ty też nie, chodzi o to czy jesteście idealni dla siebie.
    Z wiekiem dorasta się do pewnych spraw, prosta kolej rzeczy. Uświadomiłam sobie, że każde uczucie jest pierwsze. Właściwie wszelakie relacje, emocje i uczucia.
    Dlaczego mówi się, że pierwsza miłość nie rdzewieje? Powtórzę się, banalna sprawa, ale widocznie wszystko jest proste, zależy tylko pod jakim kątem się spojrzy. Jeżeli przeżyłeś już swoje pierwsze uniesienia i loty 3 metry nad niebem to zrozumiesz, jeżeli nie - daj sobie czas, teraz postaraj się zrozumieć. Pierwsza miłość - coś co wydaje nam się wieczne, idealnie, niesamowite i jaśniejące takim blaskiem, że razi wszystkich wokół.
    Nawiązując do tematu, po upadku pierwszego uczucia na ogół *nie uwzględniam wyjątków od reguły* spadamy w dół. (w górę raczej nie można, ale tak brzmi bardziej dramatycznie)
Cierpimy nieziemsko, nikt nie jest w stanie uleczyć naszego bólu. Och, co za pierdolenie. Wybaczcie, za język.
    Mówi się, że nigdy więcej już nie przeżyje się czegoś takiego. Jednakże jest to wynik tego, że przeżywamy coś po raz pierwszy. Wcześniej nie mieliśmy styczności z takimi uczuciami. Jest to dla nas nowe, a nowości z reguły bardzo nas kręcą.
    Kłamałam w pierwszym zdaniu poprzedniego akapitu. Przeżywamy to za każdym razem kiedy się zakochujemy. Nie ma co owijać w bawełnę, mówię o miłości. Jakże słodko.
W każdą relację miłosną wkładamy tak samo dużo serca, ale patrzymy na to z innej perspektywy, tylko dlatego, że już znamy to uczucie. Często dlatego, że nie chcemy się ponownie poślizgnąć na śliskim podłożu.
Wyjaśniam: każde z naszych uczuć jest pierwsze, nie tylko to konkretnie pierwsze. Masło maślane, ale kiedy to przemyśleć nabiera sensu. (czytaj między wierszami)
    Zostawiając za sobą przeszłość trafiłam na kogoś kto przewrócił moje życie do góry nogami, właściwie tylko tym, że się w nim pojawił i został. Niesamowite jest to jak małe kroki prowadzą do wielkich zmian. Kolejną rzeczą która mnie fascynuje jest to jak druga osoba może na nas wpłynąć tylko tym, że jest, niczego nie zakazując/nakazując. Jak sami chcemy wejść wyżej, jak zależy nam tylko na szczęściu drugiej osoby jednocześnie dostając od niej tony szczęścia.
    Piękne uczucie - kiedy patrzysz na uśmiech kogoś bliskiemu Twojemu sercu i wiesz, że tylko ten uśmiech jest w stanie Cię ukoić. Kiedy trafiasz na kogoś, kto jednym spojrzeniem potrafi powiedzieć Ci: zostań, chcę przy Tobie zasypiać i budzić się, chcę rano widzieć kolor Twoich oczu, a przez sen czuć Twoje ciepło.
Lecę na słodko, ale słodycze dostarczają endorfin - naszemu społeczeństwu dobrze to zrobi.
Nie bójmy się płakać i nie bójmy się śmiać, nie bójmy się kochać i nie bójmy się bać, nie bójmy się marzyć i nie bójmy się śnić, czas sobie uświadomić, że możemy tak żyć. #Tabu
Jest takie powiedzonko, jak się bawić to grubo albo wcale, ale muszę je przekształcić:
Jak coś robić to wkładając w to całe serce.






Madame Cogito
xoxo

piątek, 15 sierpnia 2014

koniec początkiem

    Tytuł mówi sam za siebie, a jeśli nie to sprostuję: po każdej burzy wychodzi słońce. Nieważne jak jest źle i ile tracimy w ułamku sekundy, bo chyba każdy jest świadomy, że jak się jebie to zawsze wszystko na raz #Quebonafide. Chyba że tylko ja mam takie szczęście. Na mojej ulubionej stronce o nazwie Perwersje, szczerze polecam, przeczytałam ostatnio piękne zdanie, z którym niestety lub stety w pełni się zgadzam, a mianowicie: "Samotność, która jest we mnie, nie polega tylko na tym, że jestem sam. Chodzi też o to, z czym zostaję sam, kiedy zostaję sam" Jon Bauer.
    Jednak Paluch nawinął kiedyś piękny wers: kiedy wszystko się sypie ja znajduje mokry piasek i buduję z niego zamek, który przetrwa każdą burzę.
    Wiem jak ciężko jest odbić się od dna, ale spójrzcie, będąc na dole jest tylko jedna droga - w górę. Z natury twarda ze mnie bestia, nienawidzę płaczu i jest to jedna z nielicznych czynności, ktore mogę określić tak mocnym słowem, a to dlatego że płacz okazuje słabość, a w moim (może chorym lub destrukcyjnym niekiedy) odczuciu słabość jest pewnym poniżeniem.
I tutaj Was zaskoczę, ponieważ zaprzeczę sama sobie. No, może nie do końca. Nie jesteśmy robotami, mamy uczucia, emocje - to czyni nas ludzkimi ludźmi. Nie możemy bać się płaczu, czasami w każdym coś pęka #Paluch. Jednak musimy wiedzieć kiedy podnieść się z ziemi, zacisnąć pięści i powiedzieć sobie, że jedyne co się liczy to zwycięstwo #Pih.
    Chociaż ostatnio wszystko mi się posypało jak domino, to dzisiaj na jutro pewnie czekam bez strachu #dosyć tych hashtagów.
    Powód jest prosty, i chociaż wiedziałam o tym już dawno to teraz tylko się w tym upewniłam. Coś się musi skończyć, żeby coś mogło się zacząć. Znów powód jest banalny, nic nie zacznie się wystarczająco dobrze, jeśli wciąż będziemy poświęcać się przeszłości. Po prostu nasze serca i myśli nie są w stanie tyle udźwignąć, jesteśmy tylko ludźmi, nie przeceniajmy swoich sił.   Poza tym jak budować przyszłość stojąc jednocześnie jedną nogą w przeszłości?
    Pozwólmy sobie na szczęście, na świeżość, na to żeby ktoś pojawił się na naszej drodze. Uwierzcie, nawet nie trzeba szukać, dobro, miłość i radość znajdą tego, który tego potrzebuje. Magia? Bez przesady. Bądźmy poważni.
    Czasem w takich momentach myślę sobie, że nawet gdyby to szczęście miało trwać tylko 1 moment, to cieszę się że dane było mi tego doświadczyć. Mam na myśli ludzi, których poznałam, z którymi więzi były na prawde mocne, a później po prostu się wypaliły, trudno, tak się stało, ale również sytuacje, które przeżyłam, piękno jakie dojrzałam.
    A na zakończenie z pełną świadomością mogę dodać, że gdybym jutro umarła, to odeszłabym z tego świata szczęśliwa. Życie to kilka chwil, szkoda czasu na smutki.




Madame Cogito
xoxo

wtorek, 5 sierpnia 2014

Do Panów

    Obiecałam, a ja jak obiecuje to słowa dotrzymać muszę. Całkiem to logiczne, bo w innym przypadku, na cholerę obiecywać?
    Zbierałam się trochę do tej notki, bo szczerze nie chciało mi się nad biednymi mężczyznami znęcać (wybaczcie Panowie), aczkolwiek dostałam wczoraj bezpośredni bodziec. To już przechodzi ludzkie pojęcie i boskie, i każde.
    Taka sytuacja: Idzie sobie ekipa, z przodu czterech panów w rękach trzymających karimatki i jakieś śpiwory, a za nimi idzie drobna dziewuszka niosąc na karku (!) walizkę ważącą pewnie tyle co ona. Kiedy zwróciła im uwagę to usłyszała, uwaga:
- Ja tragarzem nie jestem.
(w tym momencie naprzeklinałabym za wszystkie czasy)
    Jeśli uważasz, że dziewczyna, której byś pomógł nazwałaby Cię tragarzem to jesteś kretynem albo idiotą, a na pewno egoistą. Wchodzimy tutaj na grząskie podłoże. To kwestia kultury osobistej moi Panowie, a skąd to się bierze? Z wychowania. Nie wiem, to ujmuje Twojej dumie czy boisz się, że się zmęczysz?
Ach tak, zapomniałam, że te całe siłownie, ćwiczenia, masa, rzeźba to zwykła pozerka. Ładnie wyglądać to jedno, być silnym to drugie, a być kulturalnym facetem to trzecie. Teraz Wam coś zdradzę, żadna na Was nie poleci jeśli nie spełniacie punktu trzeciego. No, chyba że kręcą Was mało inteligentne dziewuszki.
    Proszę tylko nie wyskakujcie mi tu z równouprawnieniem, którego "same chciałyśmy". Nie wyobrażam sobie gdyby miało go nie być. Na miejscu tej dziewczyny zacisnęłabym zęby i dała sobie radę sama. Niezależność w tych czasach to kluczowa sprawa. Poza tym bez sensu powtarzać milion razy - jak powiesz raz i nie dotrze to nie ma co próbować. Jak grochem o ścianę.
    Chyba Wam zaklaskam Panowie. Tacy jesteście cwani, tak narzekacie, że "co się stało z tymi kobietami". Otóż to reakcja łańcuchowa, skoro żadnej pomocy i pożytku z Was nie ma to mądre kobiety radzą sobie same i później Was już nie potrzebują, bo po co im jeszcze niepotrzebny balast? Rozumiecie, przez takie zachowanie stajecie się potrzebni chyba tylko do jednego.
    Oczywiście, weźcie to z dystansem, nie wrzucam wszystkich do jednego worka. Wiem, że istnieją też faceci wychowani w ogromnym szacunku do kobiet. Tylko to już też kwestia dojrzałości, bo jeśli z kolegą wolicie się pośmiać z dziewczyny, która ledwo sobie radzi to ja nie mam pytań.
    A dla Was dziewczyny mała rada: Jak masz przy sobie takiego faceta, który za nic się nie weźmie, bo sobie rączki ubrudzi to go kopnij w dupę na inny kontynent, chcesz sobie krzywdę zrobić męczeniem się z nim? Lepiej być samą niż mieć faceta, który zachowuje się jak dziecko, a myślę, że będąc z nim nie decydowałaś się na dzidziusia.




Madame Cogito
xoxo

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

puk puk, jednak wpadnę

    Widocznie rzeczywiście potrzebowałam czasu, ale choć wiedziałam o tym to nigdy nie miałam zamiaru odwzajemnić tego uczucia. Wybacz, ale taka jest prawda. Rok temu nie byłam gotowa, zdecydowanie. Zresztą nie mieściło mi się w głowie, że dla głupiego ulotnego uczucia mogę stracić przyjaciela. Tylko, że wszystko później się zmieniło. Twój stosunek do mnie również. Tak Słońce, zauważyłam.
    Aczkolwiek moje podejście również uległo zmianie, mimo że zauważyłam to dopiero teraz. Przestaliśmy spędzać ze sobą tak dużo czasu, a mimo to zawsze jak Cię widziałam musiałam być blisko. Wiesz, chyba dawno nie cieszyłam się na czyjś widok tak bardzo. Boję się kiedy nie ma Cię obok, nie lubię kiedy znikasz z mojego pola widzenia. Czuję się bezpieczniej przy Tobie. Rozczulają  mnie te nasze śmieszne zwyczaje, zawsze śpimy tak samo i zawsze razem.
    Odsunąłeś się ode mnie, sama do tego doprowadziłam. Nie chciałam żebyś był bliżej, nie chciałam Cię zranić, nigdy przenigdy. Czas który dostałam, albo raczej który sama sobie wzięłam, pokazał mi, że nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie gdzieś obok. Pewnie już na mnie nie czekasz, nie dziwię Ci się wcale, chociaż dalej kocham sposób w jaki na mnie patrzysz.
    Wiesz, kiedyś jak komuś o nas opowiadałam to śmiałam się, że bylibyśmy jedną z tych idealnie dobranych par gdybyśmy nie byli przyjaciółmi, lecz teraz myślę, że do takiego związku przyjaźń jest potrzebna. To co mówię przeraża mnie samą, bo to wbrew temu jak żyje, na jakich zasadach działam. Jednakże, zasady zasadami, a uczucia to inna bajka. Boję się okrutnie, bo jeśli przyznam to sama przed sobą to stanie się to namacalne. Nie będę już mogła się przed tym obronić, wystawie się na strzał. A jeśli nie wyjdzie? Jeżeli nie będziemy potrafili zbliżyć się do siebie? Nie wiem czy potrafię się przełamać, tyle lat pilnowałam żebyśmy trzymali się na dystans, a teraz wcale go nie chce. Nie chce żebyś żył z kimś innym, chcę Cię dla siebie. Zawsze chciałam, cholerna egoistka.
    Śmieszne, siedzę sama w domu i przygotowuję obiad dla dwóch. Może zjesz ze mną, a ja postaram się Ci wszystko powiedzieć, a jeśli nie, to tylko usiądę i spojrzeniem wyznam Ci miłość. #Małpa





Pytanie: Powiedzieć mu czy żyć dalej tak jak żyliśmy?


Madame Cogito,
xoxo