Dlaczego często tak kurczowo trzymamy się spraw, które nie dają nam szczęścia, a co więcej takiej wewnętrznej satysfakcji. Zbyt często żyjemy przeszłością, jak tonący brzytwy, chwytamy się momentów, które nas uszczęśliwiały i nie zauważamy, że to już nigdy nie wróci.
Coś się kończy, coś zaczyna. Prosta kolej rzeczy.
Nie twierdzę, że dobrym wyjściem jest wszystko wymieniać na nowe, ale są rzeczy, których po prostu nie da się naprawić.
Po chwiejnej spróchniałej drabinie raczej ciężko wspiąć się na szczyt.
Lubimy mieć kogoś, kto jest tylko dla nas, lubimy posiadać. Taki ludzki urok. Jednak chorą obsesją jest chęć posiadania kogoś na wyłączność.
Związek to nie tabliczka nakazów i zakazów jak w więzieniu, jak to kiedyś powiedział mój kumpel
Dawidkayo. Zadziwiające jest, że jesteśmy gotowi kłamać, a nawet stracić przyjaciół byle by być z osobą, która nas do tego zmusza. W sumie zamiast słowa "zadziwiające" powinnam użyć "smutne".
I jaki sens do cholery ma związek, który opiera się na kłamstwie? Odpowiedzieć musisz sobie sam.
Radzę jednak wcześnie, bo szkoda życia, nadal jesteśmy śmiertelni.
HYBRYD
Madame Cogito
xoxo