sobota, 15 listopada 2014

przystanek od chaosu

    Kiedy kota nie ma to myszy harcują. I  co my młodzi możemy na to poradzić? Przecież "nie chce mi się" to zupełnie naturalny stan, można powiedzieć ze wrodzony. Trzeba podkreślić że to nie tak, że nie mamy rąk do pracy, my po prostu nie lubimy marnotrawić czasu, nawet jeżeli w zamian mielibyśmy siedzieć na kanapie, to zawsze przyjemniejsze, niż zapierdzielać 10 godzinę i nadal musieć się sztucznie uśmiechać, a przecież ciągle gdzieś w środku żyjemy wpajanymi mądrościami, że młodość jest tylko jedna, cały świat mamy do zwiedzenia. Przychodzi wtedy taki moment, że najchętniej powtórzyłabyś słowa starszych: "ile ja bym dał, żeby wrócić do szkoły" i chciałbyś rzucić tym wszystkim na drugi koniec świata, ale wtedy uświadamiasz sobie że nie znalazłeś się tutaj przez przypadek, że jednak to fajnie nie musieć prosić mamy, żeby dała na kino czy bluzkę. Mówcie co chcecie, pieniądze nie są najważniejsze, ale bez pieniędzy po prostu nie da się żyć.
    Musze przyznać, że fajnie jest wylecieć spod skrzydeł mamusi, ale nie dlatego, ze masz wolną rękę, możesz robić co chcesz, nikt Ci nie każe sprzątać, ani myć zębów co wieczór *ironia*, ponieważ życie na własną rękę to przede wszystkim obowiązki, życie imprezowe traci na wartości, nikt Ci nie ugotuje obiadku jeżeli nie zrobisz tego sam, to cudowny jest fakt, że właściwie zostając zdanym tylko na siebie, znajdujesz w rodzinie oparcie jak nigdy wcześniej. Tak było przynajmniej w moim przypadku, bierzcie moje słowa z dystansem, wiadomo, że to czysto subiektywne spojrzenie.
    Teraz rozumiem jak wielką wartość i ogromną siłę zawiera w sobie słowo rodzina. Jest to spójna niezależna społeczność, której nic z zewnątrz nie jest w stanie złamać, a jej członkowie mogą liczyć na siebie praktycznie w każdej sytuacji. Doceniłam również, że rodzice nigdy nie chcieli dla mnie źle, wiem również jak wiele wyniosłam z domu i jak bardzo jestem do nich podobna. Cieszę się, że jestem taka jak moi rodzice, dziękuję.
    Dojrzewanie jest fajne, mówię o etapie wchodzenia w dorosłe życie, nie o mutacjach głosu i burzy hormonów. Choć pewnie każdy ma inne zdanie, wiadomka, wszystko jest kwestią podejścia.
    Odstawmy te poważne sprawy na chwilę na bok, teraz będzie bardziej sarkastycznie.
Zastanawiałam się dzisiaj czy te moje rozpiski mają czemuś służyć, mają do czegoś dążyć - sława, pieniądze, naprawa świata?
    Dobre sobie. Szczerze przyznam, że chyba gdzieś w głębi chciałabym, żeby mądry czytelnik, który poświęca temu chwilę, nie wyszedł stąd z pustą głową. Może również chciałabym, żeby grono odbiorców urosło do dużo większych rozmiarów? Owszem, przyznaję. Jest na to prosty sposób, który już Wam zdradzam. Wystarczyłoby wprowadzić tu coś co się (potocznie mówiąc) sprzedaje. Nie chcę nikogo urazić, ale jakby nie patrzeć, w naszym banalnym świecie przyjemniej zawiesić oko na kolorowych obrazkach, przelecieć wzrokiem i wyjść, nie wynosząc nic ponad pragnienie posiadania. Poza tym ludzie wolą dowiedzieć się co u kogoś innego, takie poczucie kontroli oraz czysta ciekawość niż pomyśleć, a przecież to nie boli. Stety super laską nie jestem, nie posiadam kolorowych-markowych-drogich ciuszków (w głębi serca wiem, że nawet bym nie chciała), nie mam zadbanych paznokci każdego dnia o innym kolorze, ani nie jestem super fotogeniczna - ups, kolorowe obrazki odpadają. Dodać muszę, że uwielbiam fotografować i sama od czasu do czasu lubię przejrzeć takie blogi modowe, lifestyl'owe czy jak one się tam zwą, przecież ja tez lubię kolorki.
Dlaczego nie pójdę na łatwiznę? Łatwizna jest zbyt prosta. Prostota jest dobra we wszystkim oprócz dążenia do celu,
 a moim celem przy zakładaniu tego bloga nie było to, żebyś wyszedł stąd pusty.
     Zależy mi na tym, żebyś wyniósł stąd choć trochę światła albo żebyś zrobił sobie przystanek od ciągłej gonitwy za tym co jest trendy.
Tak, chyba z czystym sumieniem mogę nazwać swój blog przystankiem od chaosu.







Madame Cogito
xoxo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz