Patrzyłam na młode dziewczyny, które same siebie określają w taki sposób, że uszy więdną. Nie pomyślcie, że ja jestem świętoszek, nic z tych rzeczy, ale jak w tak ordynarny sposób można nazwać samą siebie. Mianowice, siedziałam dzisiaj na ławce i słyszałam jak dziewczyna mówi o sobie np. "dziwka".
Gdzie ja jestem?
Dziewczyno zastanów się, jakie wrażenie chciałaś tym wywrzeć na swoich znajomych? Co lepsze, na pytanie "co u tej twojej koleżanki?", pada odpowiedź: "wiesz, wszystko spoko, puszcza się". Temat ordynarny, ale jestem zmuszona go poruszyć. Młode dziewczyny płaczą, bo któraś rzuci takim tekstem. Właśnie dlatego raczej trzymam się z dala od kobiet, bo to niesamowicie zawistna płeć. Najlepszy przykład na potwierdzenie słów: cienka linia miedzy miłością a nienawiścią.
Wiecie, jedyne co się liczy to żyć z samym sobą w zgodzie. Osobiście nie żyłoby mi się dobrze, że świadomością, że jestem *użyte przez ową dziewczynę określenie*, ale cóż. Chyba o to chodzi, żeby mieć do siebie szacunek, żeby uważać co się mówi i zwracać uwagę na to co chcemy sobą reprezentować.
Jedna rada kochaniutka, ja wolałabym reprezentować jakieś wartości.
Ceńmy siebie, bo bez tego nie mamy powodu by oczekiwać szacunku.
Madame Cogito
xoxo
Nieważne kim jesteś, uwielbiam Cię.
OdpowiedzUsuńMasz rację. Masz cholerną rację.
Ale patrząc na to z innej perspektywy - każdy z nas ma gorsze dni, czasem niektóre zdarzenia powodują, że nie ma innego określenia i pada takie słowo o samej sobie. Niestety to brak sił, brak chęci do życia, brak naszej osoby w nas samych. Kurczę. Dziewczyna ta być może nie znała wartości tego słowa, aczkolwiek być może coś spowodowało, że tak bardzo siebie znienawidziła.
Lecę do kolejnych postów.
helv.
Wiesz, znam tę dziewczynę. Obcowałam w jej kręgach jakiś czas. Niestety jest to u niej nagminny problem, na zasadzie: "powiem tak o sobie, będzie fajnie". To mnie boli w tej sytuacji najbardziej, ale oczywiście zgadzam się, że czasem nawet my siebie nie rozumiemy i nie zastanawiamy się, a niestety w tych czasach trzeba przemyśleć 3 razy zanim cokolwiek padnie z naszych ust.
UsuńDziękuję, nie wiesz ile to dla mnie znaczy :)
a jak ja się cieszę, że na Ciebie trafiłam! :)
Usuńteż miałam taką znajomą w bardzo odległych czasach podstawówki, ale ona, w przeciwieństwie do tej Twojej koleżanki/znajomej, nie do końca wiedziała co mówi, chciała tylko zaszpanować. później jej ten szpan nieco bokiem wyszedł, ale to już tylko jakieś zasłyszane plotki, więc może nie do końca było tak źle. ;)
OdpowiedzUsuńi widzę, że nie tylko ja staram się trzymać z daleka od kobiet, zdecydowanie bardziej preferuję towarzystwo facetów, są o niebo normalniejsi od większości znanych mi kobiet. ;)
a życie w zgodzie ze sobą brzmi świetnie, chociaż czasem jest naprawdę cholernie trudno to osiągnąć. ale już samo dążenie do tego się liczy. ;)
pozdrawiam.
dopóki walczysz - jesteś zwycięzcą, chodzi o to by każdego dnia starać się być lepszym niż dnia poprzedniego :)
UsuńBardzo ciekawie prowadzisz bloga :)
OdpowiedzUsuńhttp://autografy-patrycji.blogspot.com/
W sumie aż tak dawno nie kończyłam gimnazjum, bo mam 24 lata, ale wydaje mi się, że kiedyś tak nie było. Młodzież miała jakieś inne wartości. Zastanawiam się czego to jest wpływ. Rodziców? Rówieśników? Telewizji?
OdpowiedzUsuńZaznaczam, że dziewczyna jest pełnoletnia.
UsuńWydaje mi się, że środowiska, otoczenia, znajomych, choć w dużym stopniu pewnie wychowania. Może brak autorytetów?
Brak słów, kilka razy czytałam ten wpis. Nie mogę poukładać myśli jakoś logicznie.
OdpowiedzUsuńNo ale nie ma się co dziwić z drugiej strony biorąc pod uwagę czasy, w jakich żyjemy. Im bardziej ordynarne słownictwo tym większy szpan i poszanowanie (co za paranoja) u znajomych w swoim przedziale wiekowym, głównie już od IV podstawówki, bo sodówka uderza do głowy.
'Poznaj swoją wartość i zacznij się doceniać' jak ulał.
Dokładnie, dodając do tego to co pokazują media i czego uczą, nie ma się co dziwić, że takie słowa są używane przez młodych ludzi w języku codziennym bez swojej mocy, rzucane luźno, obijające się o uszy
Usuń