wtorek, 27 maja 2014

granice akceptacji

   Ciekawe do jak wielkich rzeczy jest zdolny człowiek. Ciekawe czy istnieje coś takiego jak granica naszych możliwości. Może przeszkody są tylko w naszych głowach. Tak, tak mi się wydaje. Wszystko siedzi w głowie. Tutaj nasuwa mi się pytanie, do jakich rzeczy jest zdolny człowiek wbrew sobie, wbrew swoim zasadom, moralności. Chciałoby się powiedzieć, że do żadnych, że nie robi się nic wbrew sobie i na przekór. Niekiedy niestety pojawia się słowo "muszę" gdzie teoretycznie nie musimy nic, w innej sytuacji "tak się po prostu stało".
   Zastanawiam się dlaczego najbardziej ranimy bliskich i vice versa. Pewien Jastrzębski raper powiedział:
"i znów ranię bliskich, czemu? bo są najbliżej" #Gała. Niesamowicie prawdziwe, moim skromnym zdaniem.
Jednak co zrobić kiedy sprawiamy komuś ból tylko tym, że jesteśmy inni niż oczekiwał, kiedy przerażony stwierdza "nie znam Cię". Czy można się zmienić dla kogoś? Wyzbyć się wszystkiego co czyni nas sobą tylko po to by przestać ranić nam najbliższą osobę? O.S.T.R powiedział: "wybacz, nie chcę być inny by iść po omacku". Nie uważacie, że to cholernie trudny wybór? Właściwie bez rozwiązania, bo jak mamy się zmienić skoro od lat sami jesteśmy w sobie uwięzieni? #Ostr.
   Dodatkowo, co zrobić kiedy wcale nie mamy ochoty się zmienić, a jednocześnie cierpimy raniąc Matkę/ Ojca/ Siostrę/ Przyjaciela etc. Czy w ogóle można wymagać od kogoś by się zmienił, swoje wartości, poglądy, tylko dlatego że jest inny niż w naszych wyobrażeniach? No, nie wydaje mi się, przecież to zwykła hipokryzja.
   Myślę sobie czasem, że dorośli sami tworzą sobie problemy, zupełnie niepotrzebnie, jakby to miało stanowić o ich dojrzałości. Dzieciaki zawsze, może nieświadomie, wybierają najprostsze rozwiązanie i to jest logiczne, bo po co samemu sobie utrudniać, tworzyć przeszkody?
Najbardziej przykre jest kiedy ludzie zamykają oczy, zamykają się w swoim małym świecie i nie chcą dopuścić do niego niczego i nikogo, kto jest niezgodny lub inny.
   Kwestia staje się trudniejsza jeśli takie rzeczy dzieją się w rodzinie. Rodzic uważa, że nie tak wychowywał swoje dziecko i robi z siebie cierpiętnika. Halo halo, kto robi komu większą krzywdę - dzieciak rodzicom tym, że jest sobą czy rodzice dziecku, nie pozwalając mu żyć w zgodzie z samym sobą?
Sprawa wydaje mi się dość prosta.
   Nie możemy komukolwiek zabraniać żyć tak jak chce, bo sami za daną osobę nie umrzemy, nieprawdaż?








Bardzo jestem ciekawa na jakie tematy chcielibyście porozmawiać, może poruszymy coś z tematów tabu,
 coś o czym ciężko mówić, ale niesamowicie ciekawi. Propozycje?



Madame Cogito
xoxo

1 komentarz:

  1. Wiele jest przypadków, kiedy dziecięca inteligencja stokroć przebija tę niby "dorosłą"... :)
    Nie można wymagać od kogoś żeby się zmienił na siłę. Bo w ten sposób nic nie przejdzie, będzie robił coś wbrew sobie, co nie zmieni jego wewnętrznego podejścia. sam będzie się męczył, aż w końcu powie STOP! i sytuacja jeszcze bardziej się pogorszy...
    Zmiana taka jest możliwa tylko w momencie, kiedy sama zdaję sobie sprawę ze swoich wad. Chcę je zmienić, chcę z nimi walczyć. I druga osoba mnie w tym wspiera. Ale na pewno niczego nie wymusza.

    OdpowiedzUsuń